czwartek, 19 października 2017

Katastrofa



Chociaż z tego powodu prez. Lech Wałęsa zasługuje  na szacunek.  Rzucane na niego obelgi są wynikiem naszej polskiej  duszy cechującej się zawiścią.                   
                                             K a t a s t r o f a
Francuski uczony, matematyk, Rene Thom, opracował w latach siedemdziesiątych 20 w. teorię katastrof, która głosi, że w układach ciągłych, w których dokonuje się ewolucja, polegająca na nakładanie się na siebie drobnych zmian, a więc w układach dynamicznych, dochodzi do sytuacji nagłej przemiany pod wpływem kolejnego bodźca, czy zmiany stanu. Powstaje nieciągły efekt z ciągłych przyczyn. Przez katastrofę należy rozumieć zatem gwałtowne, nagłe przejście badanego układu od starego stanu do nowego stanu. Nie musi to by stan gorszy od poprzedniego, lecz stan inny, czeto lepszy, tyle, że następuje on nagle. Przykładem może być uderzenie pioruna, które jest wywołane powolnym nagromadzeniem się ładunków w powietrzu, których przekroczenie powoduje wyładowanie, lub  t. zw. zmęczenie materiału, które powoduje nagłe przerwanie ciągłości. Innym przykładem, dodatnim, jest  n. p. poród, a więc nagła zmiana w czasie ciąży, która zostaje wywołana narastaniem drobnych zmian hormonalnych w ciele rodzącej.
Teoria katastrof odnosi se głównie do układów mechanicznych, lecz ma także zastosowanie w ekonomii (kryzysy), historii (rewolucje), czy psychologii. W psychologii za zjawisko „katastrofy” uznać można stan, który pojawia się w psychice człowieka, jako „iluminacja” lub „olśnienie”, tak określane w nauce. Zjawisko to ma polegać na pojawienia się w psychice gotowego rozwiązania danego problemu po dłuższym okresie nieświadomego rozwiązywania tego problemu lub medytacji nad zagadnieniem. Wyrazić je można mianem „eureka”. To właśnie iluminacji doznał zapewne św. Paweł pod Damaszkiem, kiedy usłyszał głos, „czemu mnie prześladujesz”. Był faryzeuszem, który brał udział w prześladowaniu chrześcijan. Poznawał zapewne jednak naukę Chrystusa, do której z czasem się przekonał, aż nadszedł moment, kiedy uznał, że jest właściwie chrześcijaninem. Wtedy nastąpił nagły przewrót w jego psychice opisany w Dziejach Apostolskich przez św. Łukasza.
Takiej iluminacji, czy olśnienia, doznaje chyba każdy człowiek, nie na taką miarę, oczywiście. To zjawisko psychiczne bywa motywatorem twórczości naukowej, czy artystycznej, lub powoduje nagłe podjęcie życiowej decyzji, gdy nagle pojawia się w psychice. (autor niniejszego doznał takiego zjawiska w życiu co najmniej trzy razy) Na podstawie jednej takiej iluminacji powstał patent, umieszczony w Internecie)
W portalach internetowych, opisujących układania w 1980 r.   t. zw. „postulatów strajkowych” w grupie organizatorów strajków w Stoczni Gdańskiej, autor nie znalazł informacji, od kogo personalnie pochodzą poszczególne postulaty. Nie znalazł szczególnie autora pierwszego postulatu, żądającego zgody władz na powstanie NSZZ, nazwanego „Solidarność”. A ten postulat, zaaprobowany przez ówczesną władzę, stał się czynnikiem, który wywołał w Polsce, a potem i w Europie, a może w całym świecie ową „katastrofę” społeczna i polityczną, którą dzisiaj nazwać można śmiało „katastrofą historyczną” w dobrym tego słowa znaczeniu i w rozumieniu Rene Thoma.
Dopiero w ostatnim czasie autor niniejszego odkrył na jednym z portali internetowych wypowiedź jednego z uczestników tamtych wydarzeń, że autorem wprowadzenia tego postulatu do żądań Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej w 1980 r. był nie kto inny, jak właśnie prez. Lech Wałęsa. To on doznał owego „olśnienia”, które spowodowało wprowadzenie tego postulatu do listy żądań, było także swoistą „katastrofą” i w rezultacie doprowadziło do dziejowej, niespodziewanej „katastrofy” historycznej. Co stało się dalej, to wiadomo. Obecność pierwszego postulatu w uzgodnieniach gdańskich, autorstwa prez. Lecha Wałęsy, podniosło z „kolan”  społeczeństwo, poczęły masowo powstawać założycielskie komitety  związku. To też była właśnie „katastrofa „ Chociażby za ten jeden błysk „iluminacji” Lecha Wałęsy należy mu się chwała. Bez tego postulatu historia Polski, a może i Europy, nie zatoczyłaby koła.
Społeczność polska nie wprowadziła do świadomości świata w ciągu historii wiele znaczących postaci takich, które w świecie utożsamiane by były z Polską. A to właśnie historyczne nazwiska, szczególnie pozytywne, utrwalają pamięć i opinię o danym narodzie. My takich mamy niewiele. A nazwiska tych, których mamy, nie potrafimy eksponować, a wielu i szanować. Tak jest właśnie z prez. Lechem Wałęsą. Jeśli były i są w stosunku do niego jakieś zastrzeżenia, czy ma na swoim koncie jakieś grzechy, (kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień), to należy je pomijać, czy tuszować, bo jego postać i nazwisko jest dla Polski „ikoną”, którą należy eksponować, mimo jakichkolwiek zastrzeżeń. Dlatego nagonkę na niego, wyrażaną przez kogokolwiek, należy uznać za przejaw zwykłej zawiści, polskiej zawiści, szczególnie tych, którzy uznają, że to oni powinni zostać wyróżnieni przez historię, a Lech Wałęsa im w tej materii przeszkodził. Dotyczy i tych, którzy wtedy współuczestniczyli w wydarzeniach minionych, jaki takich, którzy próbują obecnie pomniejszyć rolę prez. Lecha Wałęsy, by zaistnieć publicznie lub wywyższyć swoją postać. Historia jest jednak sprawiedliwa, pozostaną w niej ci, co przyczynili się do pozytywnych zmian w dziejach.  
Napisał UP72156

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz